Prawdziwa CHEMIA w szkolnej sali!
Przepis na udane zajęcia:
20 zlewek 150 ml, 20 zlewek 250 ml, 30 probówek
Kilka odczynników, osiem wskaźników i przede wszystkim zapaleni młodzi naukowcy – tym razem klasa VIII😊.
Wbrew powszechnej opinii, iż chemią mogą się bawić tylko wykwalifikowane osoby w laboratoriach przystąpiliśmy dzielnie do „obalania” tej hipotezy. Było wesoło, było kolorowo, było naukowo……..jak jeszcze proszę dopytać młodych chemików.
Chemia posiada swoje teoretyczne, matematycznie skomplikowane i nieprzystępne dla uczących się oblicze. ”Dlaczego”?, – spytacie, a monotlenek diwodoru (ang. dihydrogenmonoxide, w skrócie DHMO) nie brzmi jak czarodziejskie zaklęcie?? Myślę, że sam Harry Potter miałby kłopot z opanowaniem podobnie brzmiących formuł i zaklęć. Istnieje jednak jasna strona tej ciemnej (czarodziejskiej) mocy, strona doświadczalna. Strona często niezwykle spektakularna, która od zawsze przyciągała uwagę i powodowała fascynację nawet największych chemicznych laików.
Spróbujmy przez chwilę stać się chemikami😊
Nasze DHMO – monotlenek diwodoru nazwa zupełnie nie znana, jednak jak najbardziej formalnie właściwa, opisująca substancję bezbarwną, bezwonną i bez smaku, która może być śmiertelna dla człowieka i szkodliwa dla środowiska. Najczęstsze przypadki uszczerbków na zdrowiu występują przy przypadkowym dostaniu się DHMO do płuc. Ponadto przedłużony kontakt z formą stałą tej substancji wywołuje rozległe zniszczenia tkanek niejednokrotnie grożące amputacją. DHMO jest niekiedy określany jako kwas protonowy i stanowi główny składnik kwaśnych deszczy, itd………
Prawda, że brzmi poważnie??!!!!
A jednak na ostatnich zajęciach nasi młodzi chemicy bez większych oporów poddali tą (i nie tylko) substancję wnikliwym badaniom.
Rozwikłajmy więc tajemnicę….. monotlenek diwodoru to nic innego jak woda, czyli H2O.
Wniosek z tego nasuwa się jeden – warto na chemii przynajmniej troszkę się znać😊.
„Po to, by być niepospolicie uczonym, trzeba zacząć od pospolitego uczenia się” – KAROL DICKENS